środa, 4 czerwca 2008

opowiem Wam bajkę

Pawlikowska-Jasnorzewska Maria

Ptak
Ptaszek umierający chowa się, ucieka,
by go nie ujrzał nikt w świecie,
jak serce, co się skryło w głąb piersi człowieka,
by, umierając, umrzeć w sekrecie.

opowiem Wam bajkę..
...o pewnej parze. Ona i On. Najszczęśliwsza para pod słońcem. Mieli siebie-mieli wszystko co człowiek potrzebuje do szczęścia. Mieli swoją miłość, wsparcie, uśmiech, przytulenie, dobre słowo. Jedno za drugim było w stanie stanąć murem, jedno za drugie było w stanie oddać własne życie-bez zastanowienia.. Wszyscy zawsze zazdrościli im tego uczucia, które mają. Magia.. czy doceniali ta magię które emanowała z nich? Ona dzięki Niemu zapomniała co znaczy ból, czym są łzy.. On dzięki niej nauczył się kochać.. do utraty tchu.. Na palce włożyli obrączki.. jako znak ich miłości. Co razem przeżyli? Jest tego tak wiele.. Spacery, rozmowy, zabawy, pocałunki, ich pierwsza rocznica.. Najcudowniejsza chwila, jaka można sobie wymarzyć, wycieczki, kłótnie, po których przecież zawsze wszystko było jak należy. Właśnie.. kłótnie. Nie zauważyli chwili, kiedy stały sie one częścią ich związku-idealnego związku. Pierwsza, kolejna i następna.. Ona niewyrozumiała, on obojętny. Nie rozumieli co się dzieje, zaczęło ich to męczyć. Tak bardzo się kochali i cierpieli.. ale nie potrafili nic zmienić. On był tym zmęczony, ona poznała smak zapłakanej nocy. Ale nie jeden raz.. bo były kolejne. Coraz więcej gorzkich słów kierowała w Jego stronę. Wszystkich później tak mocno żałowała. Płakała coraz mocniej, coraz więcej.. Pewnego wieczoru.. on powiedział, żeby go nie zostawiała.. powiedział to, ale mimo to i tak znał odpowiedź. Ona powie, ze go kocha i nigdy nie zostawi.. jak zawsze. Tamtym razem.. powiedziała co innego. Powiedziała, że nie potrafi mu już tego obiecać. Zbyt mocno przeżyli te słowa. Ale oboje wiedzieli, że nie potrafią żyć w taki sposób. Mieli tyle marzeń, pragnień i planów.. chcieli wziąć ślub, chcieli mieć dzieci i co dzień uszczęśliwiać się wzajemnie.. Naprawdę wierzyli w to, że tak będzie.. nie wątpili, ze tak będzie.. Minęło kilka dni.. znów coś się stało.. kolejna bzdura, kłótnia o kolor butów.. tego nie umieli znieść, On wyłączył telefon, nie chciał z nią rozmawiać. Postanowiła walczyć, kolejny raz. Nie wiedziała, gdzie może być w tej chwili, ale pojechała.. w Jego stronę. Słońce, główna ulica, łzy zamazujące obraz.. Nic nie miało znaczenia. Chciała pojechać, by go przytulić, by pocałować i wszystko naprawić... kolejny raz...po drodze kilka sms-ów, kilka gorzkich słów.. Spojrzała, na prawą dłoń, nosiła na niej obrączkę. Płakała tak głośno.. samochody zagłuszały ten dźwięk.. Postanowiła oddać mu znak ich miłości, nie chciała już kłamstw ani łez.W głowie miała te wszystkie Jego obietnice, "Nigdy Cię nie opuszczę", "Nigdy nie przestanę kochać", "Jesteś moim cudem".. Nienawidziła już każdego drzewa, które mijała, nienawidziła każdego ździebełka trawy. nie wiedziała co czuje człowiek, kiedy Jego miłość się kończy, ale czuła.. i przeraziła się myślą, że to może być to.. On jechał w jej stronę.. Tak szybko jak potrafił.. Spotkali się.. Tulił ją na jakiejś łące.. przepraszał, prosił.. Ona nie słyszała połowy szeptów, Ona płakała, On nie potrafił jej uspokoić.. W końcu oderwała się od Jego uścisku, Nie spojrzała w oczy, ściągnęła obrączkę z palca.. włożyła mu do dłoni.. Nie pozwolił jej tego zrobić.. Nie pokazała, ale było to dla niej bardzo ważne.. w głębi serca dziękowała mu za to, z drugiej złościła się, że znów będzie tak samo, że nic się nie zmieni..Chciała uciec jak najdalej od Niego.. zaczęła biec przed siebie, zauważyła pokrzyw, popiekła całe nogi..nie miała długich spodni.. On biegł za nią.. wszedł w to samo.. też nie miał długich spodni.. Wziął ja na ręce.. i przeszedł przez nie jeszcze raz, żeby mieć ja przy sobie i zabrać do miejsca, skąd uciekła. Nie liczyło się, że bolało.. Przeniósł ją przez pole pokrzyw.. Zauważyła to.. Mimo łez i bąbli zauważyła..doceniła..bardzo doceniła.. On miał osobę, najważniejszą. Ona go do Niego zabrała, patrzył na Nich ze zdjęcia, klęknęli, kazała mu obiecać, przysięgnąć Jemu.. to co, przy sięgał jej.. To była ostatnia Jej nadzieja, nie sądziła, że cokolwiek mogłoby mieć na Niego większy wpływ.. że ktokolwiek inny mógłby coś zdziałać jeśli nie On.. Tak bardzo się bała, tak bardzo bała się go stracić.. Wiedziała, że jeśli nie z nim, to nie będzie już z nikim innym.. Miała wybór.. On lub samotność. On o tym wiedział. Marzyła o tym, żeby płynęli statkiem.. żeby on sie rozbił, a oni wylądowali na jakiejś samotnej wyspie.. tylko oni we dwoje. Żeby nie musieli sie o nic martwić, żeby się nie musieli kłócić. Jej jedyną troską byłoby to, jak najlepiej się nim opiekować, a Jego-jak najlepiej troszczyć się o nią.. Choć wiedziała, że to się nigdy nie zdarzy. Marzyła o białej sukni, o białym bukiecie w rękach i brzmieniu w jej uszach słów przysięgi, które On wypowiada przed ołtarzem. Nie pragnęła niczego innego, niczego więcej, jedynie być Tylko Jego. Marzyła o tym ze wszystkich sił.. Jednocześnie czuła jak bardzo się to od Niej oddala, z każdym kolejnym złym słowem ucieka coraz dalej, z każda kolejną kłótnią znika gdzieś za górą.. Bolały już nie tylko nieporozumienia, bolało oddalenie się marzenia.. Jedynego, które teraz miała. Było Jej tak przykro, że nie potrafiła marzyć już o niczym innym. Zaplanowali wspólne wakacje. On na nie czekał, Wiązał z nimi największe plany, wiedział, że dzięki nim tak dużo się zmieni.. To przecież tyle dni, tylko we dwoje.. Tak bardzo nie mógł się ich doczekać, tak bardzo chciał ją mieć blisko siebie.. a Ona? Nie czekała.. Chciała tych wakacji, może w głębi chciała, by coś zmieniły, ale nie miała nadziei, że tak sie stanie.. Nie czekała na nie jak przedtem.. I to przerażało ich oboje.

Ona go kocha.. Jak jeszcze nikt nigdy nikogo.. Chciałaby, żeby On o tym wiedział..



***
Był sobie ptak obdarzony parą doskonałych skrzydeł o bajecznie barwnych piórach, stworzony do swobodnego szybowania w przestworzach, ku radości tych, którzy obserwowali go w locie.
Pewnego dnia ptaka tego zobaczyła młoda kobieta i zakochała się w nim bez pamięci. Serce jej mocno zabiło, oczy zalśniły z zachwytu, gdy patrzyła, jak z gracją szybuje po błękitnym niebie. Ptak poprosił ją, by mu towarzyszyła, i polecieli razem w pełnej harmonii. Kobieta podziwiała, czciła, wielbiła ukochanego ptaka.
Lecz pewnego dnia pomyślała: "A może on zechce odkryć dalekie krainy, poznać odległe zakątki świata?". I przestraszyła się własnych myśli. Przestraszyła się, że już nigdy nikogo tak mocno nie pokocha. I obudziła się w niej zazdrość, zazdrość o to, że ptak umie latać.
Poczuła się samotna.
"Zastawię na niego pułapkę - pomyślała. - Następnym razem, gdy się pojawi, już ode mnie nie odleci".
Ptak, który również był bardzo zakochany, przyfrunął do niej nazajutrz. Wpadł do klatki i nie mógł się już z niej wydostać - stał się więźniem.
Kobieta napawała się jego widokiem. Był przedmiotem jej gorącej namiętności, pokazywała go przyjaciółkom, które wzdychały: "Naprawdę cudowny! Jaka jesteś szczęśliwa!". Jednak z biegiem czasu zaszła w niej zadziwiająca przemiana: ponieważ ptak stał się jej własnością i nie musiała już go zdobywać, przestał ją interesować. A on, nie mogąc już latać, z dnia na dzień pogrążał się w coraz głębszym smutku, pióra mu wyblakły, skrzydła opadły - a kobieta zwracała na niego uwagę tylko wtedy, kiedy przynosiła mu jedzenie.
Pewnego dnia, gdy podeszła do klatki, okazało się, że ptak jest martwy. Wpadła w rozpacz i odtąd ani na chwilę nie przestawała o nim myśleć. Ale nie pamiętała o klatce, pamiętała tylko dzień, kiedy ujrzała go po raz pierwszy, jak szybował wysoko w obłokach, swobodny i szczęśliwy.
Gdyby mogła przyjrzeć się sobie samej, zrozumiałaby, że tym, co tak naprawdę wzruszało ją w ukochanym, była jego wolność, ciekawość świata, energia jego silnych skrzydeł.
Utraciła sens życia i śmierć zapukała do jej drzwi.
- Czemu przyszłaś? - zapytała ją udręczona kobieta.
- Abyście mogli być znów razem - odpowiedziała śmierć. - Gdybyś pozwoliła mu odlatywać i wracać, kochałabyś go i podziwiała do dzisiaj. Teraz jestem ci potrzebna, byś mogła go odnaleźć.
***

Czy jeśli będziesz wolny.. będziesz mnie mocniej kochał? Czy jeśli wyjdę za Ciebie.. Ty się w końcu mną znudzisz w podobny sposób? Przestaniesz patrzeć, przestaniesz rozmawiać i całować.. Czy potrafimy ze sobą być? Kochać się tak bardzo jak do tej pory?
Błagam, zróbmy coś ze swoim życiem.. nie pozwól już nigdy na takie sytuacje.. na takie sytacje z Tobą... Ja ma za mało siły, aby je znieść..dlatego, bo za mocno Cię kocham.. Za mało siły skarbie...

Nienawidzić siebie

"Co sprawia, że człowiek zaczyna nienawidzić sam siebie? Może tchórzostwo. Albo nieodłączny strach przed popełnianiem błędów, przed robieniem nie tego, czego inni oczekują."
(Paulo Coelho)